aaa4
Dołączył: 20 Sty 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:16, 12 Lut 2018 Temat postu: asad |
|
|
-Uwaza pan, ze to jalowy grunt? Wyrzucanie dobroci w bloto?
-Tak uwazam.
-Odkupienie i zbawienie nie dla naszej pieknej Judith?
-Tego nie wiem. Wiem tylko, ze nie chcialbym byc tym, ktory sprobuje sprowadzic ja na wlasciwa droge i ze patrzac na nia moge wyciagnac tylko jeden wniosek: na swiecie jest mnostwo zla.
-Podpisuje sie pod tym obiema rekami. - Lonnie pociagnal kolejny lyk koniaku. - Nie wolno nam jednak zapominac o przypowiesciach o zagubionej owcy i synu marnotrawnym. Nic i nikt nie jest nigdy bezpowrotnie stracony.
-Niech i tak bedzie. No, to za panskie powodzenie w sprowadzaniu ja na droge cnoty... chyba nie bedzie pan mial zbyt wielu konkurentow do tej misji. Jak to mozliwe, zeby ta kobieta az tak bardzo roznila sie od pozostalych?
-Od Mary drogiej i Mary [link widoczny dla zalogowanych]
kochanie? To wspaniale, wspaniale dziewczeta. Mimo swego zgrzybienia kocham je calym sercem. Takie urocze dziatki.
-Nie potrafilyby wyrzadzic zla?
-Nigdy!
-Och, to sie tak latwo mowi. A na przyklad pod przemoznym wplywem alkoholu?
-Co takiego?! - Lonnie sprawial wrazenie szczerze zaszokowanego. - O czym pan, na Boga, mowi?! Wykluczone, moj drogi chlopcze, absolutnie wykluczone.
-Nawet gdyby ktoras wypila, powiedzmy, podwojny dzin?
-A coz to znowu za bzdury? Mowimy o wplywie alkoholu, a nie aperitifu dla niewinnych oseskow.
-Nie widzialby pan zatem w tym nic zdroznego, gdyby ktoras z nich poprosila o jednego drinka?
-Jasne, ze nie. - Na twarzy Lonniego malowal sie wyraz nieklamanego zdumienia. - Uczepil sie pan tego jak rzep psiego ogona.
-Rzeczywiscie, to prawda. Ale widzi pan, nie moge zrozumiec, dlaczego kiedys, po calym dniu na planie, kiedy Mary Stuart poprosila pana o jednego, jedynego drinka, dostal pan zupelnego szalu.
Jak na zwolnionym filmie Lonnie powoli odstawil butelke i kieliszek i chwiejnie wstal od stolu. W jednej chwili postarzal sie o wiele lat, jego twarz przybrala wyraz zmeczenia i zupelnej bezbronnosci.
-Od chwili, kiedy pan tu wszedl... - wyszeptal zalosnie. - Teraz to widze. Od chwili, kiedy pan tu wszedl, caly czas [link widoczny dla zalogowanych]
chodzilo panu tylko o zadanie tego jednego pytania... - Potrzasnal glowa, patrzac nie widzacym spojrzeniem przed siebie. - A ja mialem pana za swego przyjaciela - powiedzial stlumionym glosem i wyszedl niepewnie z jadalni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|